Dzień czy noc, pod tą cukiernią w Katowicach ustawiają się kolejki. Dickery to dobry przykład na to, jak prowokować, aby przełożyło się to (korzystnie) na biznes.
Koncept tej marki jest bardzo prosty: Dickery sprzedaje słodycze w kształcie wagin i penisów. Jak widać to wystarcza, aby sprowokować lokalne media, narobić wokół marki szumu i doczekać się tłumu klientów.
Od strony czysto marketingowej: koncept ten został zrealizowany precyzyjnie, ze starannie przemyślaną identyfikacją wizualną, logo i nazwą, które współgrając z produktem sprawiają, że całość jest logiczna i spójna. Reklamowo jest to więc kawał bardzo dobrej, nieprzypadkowej, celowo prowokującej (w młodzieżowy sposób) roboty. W efekcie Dickerty stał się idealnym wirus marketingiem; marką, która sprzedaje sama siebie, co jest świętym Graalem brandingu i jak widać: świetnie przekłada się na – nomen omen – interes.
Zalety nazwy:
– jednowyrazowa
– krótka i prosta
– jednoznaczne skojarzenia
– spójna z koncepcją marki
– prowokuje (u części odbiorców: to dobrze)
Wady nazwy:
– prowokuje (u części odbiorców: to źle)