Warszawa jest dziś taka, jak definicja piękna w słowniku Kopalińskiego. I rozdaje prezenty.
Miłe niespodzianki zawsze w cenie. Dziś od Warszawy dostałem nie tylko 30°C cudnego, słonecznego upału. Końcówka prawdziwego lata to magiczny moment, gdy dziewczyny noszą się lekko i zwiewnie, dzięki czemu spacer na ulicę Koszykową staje się przyjemnością. Staje się nią zwłaszcza wtedy, gdy idzie się tam po świetny prezent od Biblioteki Publicznej m.st. Warszawy; stos słowników Kopalińskiego. Prezent tym bardziej miły, że bezinteresowny.
Dziękuję słonecznie!
Related Posts