7 trików na naprawdę dobrą nazwę firmy

Home / inne / 7 trików na naprawdę dobrą nazwę firmy

Co ważne: trików, które możesz wykorzystać samodzielnie. Jeśli zastanawiasz się jak nazwać swoją firmę, markę lub usługę – poznaj je koniecznie!

1. Utkwiłeś? Zacznij od nowa
Rada najważniejsza z rad. W namingu, tak jak w biznesie ; czasem trzeba porzucić jedne rozwiązania, aby znaleźć inne, lepsze. Jeśli kręcisz się wokół jednego tematu, ale cały czas nie jesteś zadowolony z rezultatu to… To trochę taka sytuacja, że jakbyś w podobny sposób inwestował, to pewnie byś już od dawna szukał innych pomysłów. Z nazwą zrób to samo. W namingu nie warto się  przywiązywać do jednej opcji czy kierunku i szukać bez końca w jej mikro modyfikacjach. Przecięcie bezproduktywnej drogi czasem jest najlepszym, co można zrobić.

2. Korzyść, nie produkt
To w sumie oczywiste, ale z praktyki: często koncentrując się na udoskonalaniu produktu lub cechach nowego, tracimy z oczu jego szerszy kontekst. Inaczej mówiąc, patrzymy na zegarek jak zegarmistrz, a nie jak osoba, która z niego korzysta. Do nas ważne są detale wnętrza, a dla odbiorcy końcowa funkcja i skojarzenia, np. z prestiżem. Jeśli więc nasz zegarek jest drogi, to właśnie to musi sugerować jego nazwa, a nie to, z jakich dokładnie materiałów są wykonane elementy jego mechanizmu.

3. Cyfry Panie!
Zwróciłaś/zwróciłeś uwagę na 7-kę otwierającą tytuł tego artykułu? Świetnie. No to już wiesz, że cyfry w nagłówkach i tytułach przyciągają uwagę. Tak samo jest z nazwami, podając tu za przykład nazwy typu K2, 1670 czy 7-Eleven. Oczywiście nazw numerycznych nie zawsze da się użyć, bo to zależy od charakteru marki i branży, a cyfry bardziej pasują do nazw technicznych i technologicznych, ale… Warto mieć je na uwadze, również dlatego, że mocno zwiększają prawdopodobieństwo znalezienia do nazwy atrakcyjnej, wolnej domeny.

4. Geografia? To zależy
Wykorzystywanie nazw powiązanych geograficznie może, ale nie musi być dobrym pomysłem. Jest nim wtedy, gdy są to nazwy raczej odległe, prędzej obcojęzyczne, ale związane z branżą; świetnym przykładem jest tu nazewnictwo z branży górskiej i outdoorowej, która masowo korzysta z nazw szczytów rozpoznawalnych globalnie, no: Lhotse, North Face, Stubai, ale też np. Zakopiańskiej gastronomii i obiektów hotelowych, które bardzo często wykorzystują w namingu nazwy lokalnych, tatrzańskich szczytów. A kiedy nie warto? Klasyk. Jak ma się wytwórnię mięs w Stolcu, to jednak wiadomo, że to mało apetyczne skojarzenie. Odrobina logiki wystarczy.

5. Prowokacja? To też zależy
Z jednej strony – czasem warto. Z drugiej – czasem nie warto. Warto natomiast się zastanowić; kto może sobie na to pozwolić, bo w tym tkwi sedno.
Jeśli mamy markę parasolową / producenta lub właściciela submarek, który jest dużą, znaną na rynku firmą to wiadomo, że dbałość o nadrzędny wizerunek jest bez cenna i nie ma co tutaj przesadnie kombinować.
Ale jeśli wprowadzamy na rynek świeżą markę, nie ryzykujemy przy tym ostracyzmu marki nadrzędnej… prowokacja zawsze przyciągnie do marki zainteresowanie, czasem też szum. Dla nowych brandów najczęściej jest to korzystne, choć ponownie – to zależy również od branży. Ale: nie rezygnujmy z góry z odrobiny kontrowersji; to działa!

6. Brand hero prawie zawsze jest dobrym pomysłem
FireFox, Kubuś, Żubr… można mnożyć przykłady marek, które już w samej swojej nazwie posiadają brand hero i odniosły sukces. Powód jest banalnie oczywisty: od strony brandingu rozpoznawalna postać / maskotka / istota bardzo ułatwia zapamiętanie nazwy równocześnie budując pewne, podstawowe skojarzenia z marką. Na początek budowania wizerunku to już jest bardzo, bardzo dużo.

7. Why so serious?
No właśnie; nie bądźmy ponurakami! Marki, które są przesadnie oficjalne są też najczęściej – w warstwie wizerunku – po prostu nudne. A nuda nie zapada w pamięć. Poczucie humoru – wprost przeciwnie. Jeśli więc jadę do Zakopanego Szwagropolem i w sumie się uśmiecham nad jego swojskim nazewnictwem (ale za zamknięte kible w autobusach to ban im się należy!), kwiatki zamówiłbym chętnie w Krokus Pokus, a na Mariackiej w Kato przesiaduję czasem w To Do Jutra lub Ambasadzie Śledzia to nie da się ukryć, że luz, który się kryje za tymi nazwami, na pewno miał wpływ na to, że zwróciłem na nie uwagę. I to właśnie jest fajne!

Related Posts

Leave a Comment