„Byłeś niegrzeczny? Nie słuchałeś mamy? Pora zmyć grzechy!”
Opis produktu nie pozostawia złudzeń – mydło z wizerunkiem Jezusa; to nie pomyłka. Celowe, kontrowersyjne działanie na pewno sklepowi Lifestory.pl przyniosło niemało linków do tego produktu, choć w większości z negatywnymi komentarzami. Zastanówmy się jednak wyłącznie nad nazwą produktu:
Zalety:
- nazwa charakterystyczna i unikalna (drugi raz już raczej nikt się nie odważy)
- bardzo łatwa do zapamiętania i powtórzenia
- może być bardzo skutecznym wabikiem w pewnej grupie docelowej – u osób negujących religię
Wady:
- skrajnie negatywnie oceniana przez katolicką większość polskiego społeczeństwa
- nawet u osób niewierzących może budzić sprzeciw
- jest też ryzykowna: art. 196 kodeksu karnego: „kto obraża uczucia religijne innych osób, znieważając publicznie przedmiot czci religijnej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo do 2 lat więzienia.”
Podsumowanie:
Czy było warto stworzyć i nazwać tak mydło?
Marketingowo – być może. Załóżmy, że producent wyprodukował np. 10 takich mydeł (koszt – prawdopodobnie kilka złotych), wyłącznie w celu prowokacji i zwrócenia uwagi na sklep (mydło już wycofano z oferty). Jeśli tak – udało mu się.
Biznesowo – raczej nie. Jeżeli ktoś faktycznie chciałby wprowadzić taki produkt do regularnej sprzedaży, wówczas poziom ryzyka i odrzucenia jest zdecydowanie wyższy od poziomu akceptacji. Krótko mówiąc: będzie o wiele więcej osób, które się wściekną niż tych, które kupią. Można więc prognozować dużo kłopotów i niewiele zysków. Rekompensować mogłaby to wysoka marża na pojedynczym produkcie (19 zł / sztuka), ale i tak – jednak jest to pomysł, który przekroczył poziom szaleństwa; przynajmniej tego szaleństwa, w którym jeszcze jest metoda.