Subiektywnie przyznaję – zakochałem się w tej nazwie. Dlaczego? Bo tak! A precyzyjniej: w nazwie zakochałem się dlatego, bo myśl o tym, co łączy wino ze słoniem chodzącym po linie, cudownie działa na wyobraźnię.
Oryginalna pisownia nazwy brzmi „Elephant ona tight-rope” i trzeba przyznać Francuzom, że nie brakło im ani wyobraźni, ani odwagi (choć nie do końca rozumiemy, czemu postawili na słownictwo anglojęzyczne, a nie francuskie). Tłumaczenie jest proste; 'Słoń na linie’. Z pozoru nazwa nie ma nic wspólnego z winem – przynajmniej w sensie dosłownym.
„Słoń na linie” to skojarzenie czysto cyrkowe, które jest jednak ciekawą przenośnią: oto coś bardzo ciężkiego nagle wykonuje akrobacje z pozoru nieosiągalne. Zupełnie tak, jakby nasz namingowy słoń stał się lekką, zwinną baletnicą. A kto nie chciałby właśnie tak czuć się po wypiciu kilku lampek dobrego wina?
Jeszcze ciekawiej wątek słonia rozwijają właściciele marki. Na stronie elephantonatightrope.com tłumaczą oni, że słonie mają nie tylko świetne poczucie równowagi, ale też doskonale rozwinięte zmysły smaku i węchu. Genialne! Nie dość, że smakosze, to jeszcze utrzymają się na nogach po kilku… hmmm, w przypadku słoni to pewnie: beczkach.
Zalety nazwy:
- intryguje i pobudza wyobraźnię
- bardzo mocno wyróżnia się spośród innych nazw win
- jest odważna, prosta i absolutnie niezwykła
- jest bardzo charakterystyczna = łatwa do zapamiętania
Wątpliwości:
- brak bezpośrednich skojarzeń z winem
Ja również nie rozumiem, czemu polacy stawiają na słownictwo anglojęzyczne pisząc „naming” zamiast nazewnictwo, tworząc jakieś kolejne dziwolągi językowe.
To dobre pytanie, ale powód jest prosty: te słowa nie są równoważnikami. Proszę popatrzeć:
Definicje słowa nazewnictwo:
SJP: nazwy osobowe i miejscowe ( http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2487875 )
Wikipedia: zbiór zasad określający reguły nadawania nazw w danej dziedzinie ( http://pl.wikipedia.org/wiki/Nazewnictwo )
Megasłownik: synonimy: nazewnictwo, nomenklatura, terminologia ( http://megaslownik.pl/slownik/synonimy_antonimy/11141,nazewnictwo )
Nazewnictwo jest więc zbiorem zasad, według których tworzy się (zwłaszcza oficjalne, np. geograficzne) nazwy. Naming to natomiast sama czynność tworzenia nazw, która w dodatku nie musi (gdy dotyczy produktów czysto komercyjnych) trzymać się ścisłych reguł nazewnictwa.
Pozdrawiamy serdecznie
Zdaję sobię z tego sprawę, nie rozumiem jednak czemu tworzy się po raz kolejny nazwę jakiegoś abstrakcyjnego tworu, „nauki” tudzież „dziedziny wiedzy” bazując na slowie angielskim. Mamy przecież swoje odpowiedniki, których możemy i powinniśmy używać! Rozumiem, że w pewnych środowiskach jest duzo łatwiej spolszczyć angielskie słowo którym posługujemy się na codzień (sam jako programistą, więc takich słów używam niestety mnóstwo) często wymyslanie takich słów prowadzi do większego zamieszania niż jest to potrzebne, ale gdzieś trzeba sobie postawić granicę. Mam dziwne wrażenie, że polacy wstydzą się swojego języka, a rzeczy „fajne” są fajniejsze jeśli są „trendy”. Niemcy i francuzi mają swoje własne określenie nawet na rzeczy tak (zdawaloby się) uniwersalne jak Komputer! Konsekwentne obstawianie przy metodologii tworzenia słów od słów angielskich prowadzi do tego że ostatecznie mamy „egzekucję testów” zamiast ich wykonania! Taki język odzwierciedla nasze narodowe kompleksy
BTW szkoda że nie podaliście odnośnika do słowa „naming”… ah no tak, przecież takie slowo nie istnieje 😉 no trudno żeby bylo równoważnikiem w takim wypadku. Piszę tutaj, bo takie profile na FB jak „naming”, tudzież ta strona mają BARDZO DUŻE SZANSE takie słowo utrwalić, wbić do świadomości a następnie do słowników. Pośrednio to od was zależy, czy takiego linka za pięć – dziesięć lat będziecie w stanie mi podesłać, czy też nie…
Komentarz 1:
1. Czy to coś nowego, że nazwy nauk/sztuk/dziedzin wiedzy itp. tworzone są na słowach zapożyczonych z innych języków? Jest pan programistą – ok. To jak inaczej niż obecnie nazwać np.: flesz, kompakt, komputer, walkman – to wszystko są spolszczone anglicyzmy.
2. Wg naszej wiedzy komputer właśnie jest anglicyzmem zapożyczonym również do języka niemieckiego. „Egzekucja tekstów” to już przesada i nowomowa; to jednak zupełnie inny przypadek niż zapożyczenie słowa, które nie ma polskiego odpowiednika (w przypadku namingu – nie do końca – ale o tym dalej).
Komentarz 2:
Taki link powinien być już dziś. To nie jest pierwszy przypadek, gdy językoznawcy nie nadążają za zmianami języka. Aby to potwierdzić – prosty przykład: proszę porównać, ile osób wyszukuje w google naming, a ile frazę „tworzenie nazw”, która jest w zasadzie jedynym, dobrym, polskim odpowiednikiem namingu:
https://nazywamy.com/wp-content/uploads/2012/12/naming_vs_tworzenie_nazw.jpg
nie wiem jak się niemiecki Rechner ma do polskiego komputera, i dlaczego w języku polskim nie można mówić „błysk” zamiast flesh i przenośny odtwarzacz zamiast walkman (no pewnie krócej i bardziej trendy), ale te anglicyzmy powstały dokładnie w podobnym procesie i są już poprzez wielokrotne powtarzanie uznane za standard. Nie podoba mi się on, choć zdaję sobię sprawę z jego siły i praktycznego wydźwięku. W języku polskim bardzo dużo słów jest zapożyczonych i już dawno zakorzenionych tak, że nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy, co nie znaczy że trzeba wciąż tworzyć nowe!
Wyniki google to akurat m.in. wynik takiego postępowania.
1. Rechner? Naprawdę. To zobacz obecnie, faktycznie funkcjonujące tłumaczenie słowa „komputer” na niemiecki: http://portalwiedzy.onet.pl/tlumacz.html?qs=komputer&tr=nie-auto&x=0&y=0
2. „błysk” to słowo używane w języku polskim i znaczy coś innego niż „flesz” – błysnąć można np. intelektem, flesznąć intelektem raczej nie, prawda?
3. „Przenośny odtwarzacz” to również coś innego niż walkman – jest to kategoria wyższa, czy inaczej mówiąc: „przenośnym odtwarzaczem” jest i mp3 i discman i walkman i nawet telefon komórkowy z funkcją mp3. A walkman to konkretny produkt, czyli przenośny odtwarzacz na kasety. To również są zupełnie inne znaczenia słów.
Nazwa „naming” jest zajebista!
Nie mam czasu na flejm ale każdy z podanych przez was przykładów ma bardziej polski odpowiednik. Niemieckiego używam na codzień, dobrze że nie w oparciu o podany przez was slownik. Nie mówię o „faktycznie funkcjonującym tłumaczeniu” ale o słowie którego używam i którego używają moi niemieccy koledzy. Lampy błyskowej używali jeszcze moi rodzice, a Walkman to zastrzeżona nazwa handlowa, która podobnie jak Rower, Boschówka czy kilka innych przeniknęła do naszego języka z uwagi na to własnie że komuś się nie chciało zastanowić i wymyślić polskiej nazwy. Bardzo cierpimy językowo z tego powodu ze wiele produktów trafia do nas z nieprzetłumaczonymi instrukcjami/dokumentami/interfejsem użytkownika. Mi się to nie podoba i przykro mi z tego powodu, że polacy to jednak gęsi. Tyle.
1. Flesz w języku polskim występuje w kilku znaczeniach:
1. «w szermierce: błyskawiczny atak»
2. «w XVIII–XIX w.: polowe umocnienie obronne»
3. lampa błyskowa
Więc jak sam widzisz – to też nie są słowa równoznaczne.
Walkman początkowo występował jako nazwa własna, ale obecnie jest nazwą kategorii produktów. Podobnie powstały słowa: „magnetofon” (pierwsze produkty niemieckiej firmy Magnetophon) czy nawet „rower” – choć pierwotną nazwą urządzenia było „bicykl”, to utarła się nazwa producenta – firmy Rover.
2. Też mamy znajomych niemieckich kolegów. I mówią oni niemiecko/angielskim bardziej, niż nasi znajomi, polscy koledzy mówią polsko/angielskim. Taki subiektyw nie jest miarodajny, tłumaczenie słownikowe – owszem.
3. Niektórzy w Polsce nadal używają takich zwrotów i słów jak; „brzyd”, „aczyć”, „azaliż”, „ctować”, „dajć” czy „gulać” ale to czysta fanaberia, bo to praktycznie martwe słowa. Używażasz ich?
Do przemyślenia, profesor Miodek o współczesnym słowotwórstwie:
„… Język, który się nie zmienia, przestaje żyć. Żeby żył, to musi się zmieniać. Musi być elastyczny, bo napływają nowe słowa, bo język musi nadążyć za rzeczywistością. ..”
http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103454,13435459,_I_co__dzieciaczki__serduszka_juz_wasze_zresetowane_.html#Cuk
Miszkam w Niemczech i wybaczcie, ale Niemcy uzywaja czesciej slowa „Rechner”. Pozdrawiam
Michał – dzięki za informację – wierzymy 🙂
Wow, pijany słoń chodzi po linie i nie spadnie, to prawdziwy mistrz w swoim rzemiośle. Jeśli chodzi o wino, wypiłbym kieliszek