Yes, yes, yes! Wreszcie koszmarna nazwa, którą z czystym sumieniem możemy rozszarpać na blogu. Bo co innego można zrobić, gdy producent dzianin nie dość, że w nazwie ma sutka, to jeszcze z końcówką -ex?
Mało tego. Jak możemy przeczytać na stronie firmy, nazwa „Sutex” pochodzi od właściciela, w dokładniej właścicielki; cyt. „Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowe „SUTEX” Krystyna Sujecka powstało w 1990 roku. Nazwa firmy pochodzi od nazwiska właściciela…” To już wolelibyśmy, aby pochodziła od czyjegokolwiek biustu, bo słowotwórczo „Sujecka” z „sutkiem” nie ma wiele wspólnego. Tzn. domyślamy się, że jest to zrost powstały z Sujecka+Textylia, ale szczerze – sutek na drogę temu, dla którego będzie to pierwszym, drugim lub choćby trzecim skojarzeniem.
Zalety:
– brak
Wady:
– Sutek? Nawet dla producenta bielizny byłoby to zbyt mocne słowo.
– Sutex Sujeckiej? Piękny kontekst.
– „Sutexy cię drą?” i stos innych, agresywnych związków. To zdumiewające, ale ta niesamowicie wrażliwa część ciała, występuje obecnie w całej masie mało poetyckich kontekstów.
– Końcówka -ex, która w namingu i słowotwórstwie jest tym, czym disco-polo jest w muzyce.
– Brak skojarzeń z działalnością firmy.
– Cyt za stroną: „SUTEX jest zakładem z tradycjami….”. O rany.